Piekarz z chlebem
Piekarz z chlebem
Piekarz z chlebem
Piekarz z chlebem
Wcześnie idzie i go wyciąga
Ciepło w Twoim koszyku
Aby wyjść ze swoją klientelą
Przez główne ulice
A także cytadela
A potem do portali
A kto nie odchodzi, zostaje
Bez chleba do jedzenia
Powiedz, czy pójdą
Wkrótce wyjdzie
Bo jeśli nie
Aby kontynuować
Rozdawanie chleba
Rozdawanie chleba
Rozdawanie chleba
jeść
Przynoszę bolillo
I teleras w sezonie
Także żandarmi, buziaki
Mnóstwo skorup
I przynoszę ciasta francuskie, dziewczyny, rogi
Co się stało, Marchancita?
Wychodzisz, tak czy nie?
Chodź, czeszę włosy!
No to śmiało, Marchancita, weź go
Przynoszę krawaty, wulkany, kamienie
Wdowy, kraty, uścisk, prawda?
A rogi, co się stało?
Tam nie będzie to możliwe, Marchancito
Piekarz odchodzi
Piekarz odchodzi
Piekarz odchodzi
Piekarz odchodzi
Piekarz odchodzi