Przystanek autobusowy, deszczowy dzień, ona tam jest, mówię
Proszę, podziel się moim parasolem
Przystanek autobusowy, autobus odjeżdża, ona zostaje, miłość rośnie
Pod moim parasolem
Przez całe lato nam się to podobało
Wiatr, deszcz i blask
Ten parasol, wykorzystaliśmy go
W sierpniu była moja
Każdego ranka widziałem ją czekającą na przystanku
Czasami robiła zakupy i pokazywała mi, co kupiła
Wszyscy patrzyli na nas, jakbyśmy oboje byli szaleni
Któregoś dnia moje i jej imię będą takie same
Tak się cała sprawa zaczęła
Głupie, ale to prawda
Myślę o słodkim romansie
Początek w kolejce
Przyszło Słońce, lód się stopił
Nie ma już schronienia
Miło pomyśleć, że to ten parasol
Doprowadził mnie do przysięgi
Każdego ranka widziałem ją czekającą na przystanku
Czasami robiła zakupy i pokazywała mi, co kupiła
Wszyscy patrzyli na nas, jakbyśmy oboje byli szaleni
Któregoś dnia moje i jej imię będą takie same
Przystanek autobusowy, deszczowy dzień, ona tam jest, mówię
Proszę, podziel się moim parasolem
Przystanek autobusowy, autobus odjeżdża, ona zostaje, miłość rośnie
Pod moim parasolem
Przez całe lato nam się to podobało
Wiatr, deszcz i blask
Ten parasol, wykorzystaliśmy go
W sierpniu była moja