Spędzaj cały swój czas na czekaniu
Za tę drugą szansę
Na przerwę, która załatwi sprawę
Zawsze jest jakiś powód
Aby nie czuć się wystarczająco dobrze
A pod koniec dnia jest ciężko
Potrzebuję odwrócenia uwagi
Och, piękne wydanie
Wspomnienia wypływają z moich żył
Pozwól mi być pustym
Aha, i nieważki, i może
Dziś wieczorem odnajdę spokój
W ramionach anioła
Odleć stąd
Z tego ciemnego, zimnego pokoju hotelowego
I nieskończoność, której się boisz
Zostałeś wyciągnięty z wraku
O Twojej cichej zadumie
Jesteś w ramionach anioła
Oby odnalazł tu odrobinę pocieszenia
Tak zmęczony linią prostą
I gdziekolwiek się obrócisz
Za twoimi plecami czają się sępy i złodzieje
A burza wciąż się kręci
Kontynuujesz budowanie kłamstw
Abyś nadrobił wszystko, czego Ci brakuje
To nie ma znaczenia
Uciekając po raz ostatni
Łatwiej uwierzyć w to słodkie szaleństwo och
Ten chwalebny smutek, który rzuca mnie na kolana
tavis z pornografią
W ramionach anioła
Odleć stąd
Z tego ciemnego, zimnego pokoju hotelowego
I nieskończoność, której się boisz
Zostałeś wyciągnięty z wraku
O Twojej cichej zadumie
Jesteś w ramionach anioła
Oby odnalazł tu odrobinę pocieszenia
Jesteś w ramionach anioła
Oby odnalazł tu odrobinę pocieszenia